Społeczność tatrzańska
Kapliczka ocalenia
Kapliczka ocalenia
Kapliczka ocalenia
autor: Wacław H.
Rzecz będzie O szczególnej roli, jaką w górskim pejzażu spełniają typowe tam "budowle", dawniej popularne szałasy, teraz coraz częściej kapliczki.
Kto trafił zimą na Kasprowy, zauważył może, że grań od południa jest odgrodzona tyczkami i taśmą. Zdarzało się w przeszłości, że narciarz zmylony brakiem widoczności /mgła, śnieżyca, brak znajomości terenu/, źle skręcał, czyli do rozległej Dol. Cichej Liptowskiej. Ofiary, bywało, znajdowano wiosną. Mający więcej szczęścia i sił docierali do odległej o ponad 10 km. Podbańskiej, ale wielokrotnie ratunkiem były stojące w dole szałasy, gdzie można się było schować przed wiatrem, przeczekać noc. Kilka takich zacnych budowli ratujących życie nie tylko narciarzom, także zagubionym turystom w różnych miejscach Tatr opisał Michał Jagiełło w "Góry wołają".
Z biegiem czasu szałasów w Tatrach coraz mniej, stare umierają, przybywa za to kapliczek. Zjawisko rozprzestrzeniło się także na inne góry.
O jednej takiej chciałem opowiedzieć. Spogląda ona na Tatry, ale z odległych Gorców. Jest podobna do kapliczki Jana Chrzciciela z Polany Chochołowskiej.
Było to w końcu lat 80-tych, poza Karkonoszami i Tatrami, wraz z córkami, jeździłem także na ich wycieczki szkolne w różne inne góry. Przy trasie z Nowego Targu i Kowańca do schroniska pod Turbaczem wystawiono nie tak dawno kapliczkę, później słyszałem, że szczególnie upodobał ją sobie ksiądz prof. Józef Tischner. Młody ksiądz opiekujący się tym miejscem opowiedział mi następującą historię.
Cyt. z pamięci: "Minionej zimy podchodziła do schroniska dziewczyna, która się tam umówiła z grupą znajomych turystów. Pora była późnawa, do tego rozpętała się burza śnieżna. Szczęściem nie zbłądziła, ale resztką sił, wymarznięta, dotarła do kapliczki. Schronisko wyżej, jeszcze około 15 min. drogi. Pomyślała o ogrzaniu się, o ratunku, ale kapliczka zamknięta a podwójne dwustronne drzwi przewiązane łańcuchem. Naparła na płaty drzwi i te się z lekka rozchyliły. Pomiędzy nimi i progiem powstała szpara, na szczęście głęboka, bo poziom podłogi kapliczki był wyraźnie niżej od dolnej krawędzi tego zamknięcia. Wpełzła tam jakoś z trudem, wciągnęła plecak i dzięki jego zawartości /dodatkowe ubranie i trunek na rozgrzewkę/, przetrwała do rana. Dotarła do swoich".
Jak widać, kapliczka spełniła się w całkiem innej, nie planowanej dla niej funkcji.
Opowiastkę tą dedykuję Mirmenowi z naszego forum - rozkochanemu w Gorcach.
Właściciel serwisu www.tatry.info.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści prezentowane na tej stronie.
Wyłączną odpowiedzialność za prezentowane na tej stronie informacje ponoszą użytkownicy społeczności.